Moja „Lively Lady”
Autor: Rose Alec Kategoria: Opowieści, Półka Rafała, Relacje Wydawca: Wydawnictwo Morskie Opublikowano: 1971 Oryginalnie: Anglia Na półce ma: RafałKsiążka Moja „Lively Lady” jest niesamowicie ciekawą opowieścią o samotnej podróży.
Sir Alec Rose, jeden z najznakomitszych samotnych okołoziemskich żeglarzy ostatnich czasów, jest postacią bardzo skromną i sympatyczną. Sympatię, obok wielkiego podziwu, budzi także jego wspaniały sportowy wyczyn żeglarski właśnie dlatego, że – podobnie jak nasz Leonid Teliga – Rose dokonał go własnymi, skromnymi środkami, bez rozgłosu i parcia, jakie było udziałem niektórych jego poprzedników.
Alec Rose urodził się w 1908 roku w Canterbury (hrabstwo Kent, Anglia) w rodzinie silnie związanej z lądem i nie mającej nic wspólnego z morzem. Dopiero sam Alec, mimo wątłego w dzieciństwie zdrowia, zaczął marzyć o morskich przygodach. Marzenia te ziściły się dopiero podczas drugiej wojny światowej, kiedy to Alec służył w brytyjskiej marynarce wojennej, doznając niejednej przygody w konwojach atlantyckich. Marynarkę wojenną opuścił w stopniu porucznika rezerwy ochotniczej.
Potem poświęcił się całą duszą żeglarstwu morskiemu, wciągając w to również swą żonę Dorotę, z którą odbył podróż poślubną po burzliwej Zatoce Biskajskiej na jachcie przebudowanym z łodzi ratunkowej.
Pierwszym większy sukces odniósł Alec Rose w samotnych regatach transatlantyckich w 1964 roku, kiedy to przyszedł na metę jako czwarty wśród tak znakomitych konkurentów, jak Chichiester, Hasler i inni. Płynął już wtedy na „Lively Lady”, jachcie przebudowanym z kalkuckiego kutra żaglowego. Zachęcony tym dobrym wynikiem postanowił odbyć na tym samym jachcie samotną podróż dookoła świata, czego też dokonał w 1968 roku.
Jak większość samotnych żeglarzy, Alec Rose pisze językiem prostym i przystępnym, może dlatego takie wrażenie wywierają opisy licznych wypadków i niepowodzeń, które spotykają go u progu Wielkiej Przygody. Zderzenie ze statkiem, przewrócenie się jachtu w porcie, konieczność odłożenia podróży na rok…
Ale potem wszystko już idzie jak z płatka i bardzo po marynarsku. Żeglarz i jacht są doskonale przygotowani, tak że mimo wyjątkowo złej pogody pokonują dzielnie i bez większych awarii, w ciągu niespełna roku, trzy burzliwe oceany i okrążają trzy wielkie południowe przylądki, w tym złowrogi Horn. Alec spędził samotnie na morzu 318 dni.
Po powrocie do Anglii otrzymał szlachectwo z rąk królowej angielskiej.
Nautoteka